czwartek, 28 listopada 2019

#jesień #potworki #poryroku

Jak co dzień, także i dziś Mirek siedział przy oknie w pokoju. Swoje małe ręce ułożył na parapecie, pomiędzy nie wsunął głowę, a na plecy zarzucił sobie wełniany koc. Potworek patrzył przez szybę swojego okna. Krople deszczu spływały po zmarzniętej szybie, ciemne chmury królowały na niebie, a w powietrzu hulał wiatr. Potworek zasmucił się bardzo tym widokiem " Jeszcze tydzień temu było tak ładnie" pomyślał, westchnął głęboko i położył się do łóżka. Długo nie mógł jednak zasnąć zastanawiając się dlaczego dni nie są już tak ciepłe i przyjemne jak wcześniej. Smucił się tym, że  nie wyjdzie na dwór pograć w piłkę i pobawić się wśród drzew. Martwił się jeszcze przez dłuższą chwilę gdy nagle spłynął na niego sen, powieki potworka opadły na dół. Po kilku minutach słychać już było tylko ciche pochrapywanie, a w głowie Mirka pojawiły się marzenia senne. 

Był środek kwietnia. Na dworze świeciło słońce, na drzewach zieleniały liście, trawa wydawała się tak piękna, mocna i zdrowa. Kilkoro chłopców biegało teraz po niej goniąc motyle. Tak, to była wiosna, czas kiedy cały świat wybudził się do życia, a ciepłe powietrze zachęca do zabawy na dworze.  Potworek zobaczył małe niedźwiadki, które wychodzą za mamą z gawry i kaczki które uczyły się pływać. Zachwycał się tym widokiem, nasycał nim swoje oczka, chciał jak najdłużej zostać w tym  miejscu. Jednak po chwili zmienił się obraz w jego śnie.

Słońce górowało wysoko na niebie, starsze już teraz niedźwiadki biegały same po lesie, dzieci bawiły się w ciepłej wodzie.  Na drzewach pojawiły się soczyste, ogrzane promieniami słońca owoce Cała przyroda żyła teraz jeszcze szybciej niż wcześniej, a na twarzach potworków widniała radość . “Witaj lato!: krzyknął potworek. Lecz jego słowa poleciały daleko, a sam przeniósł się znów do innego miejsca. 


“Brr, zimno” pomyślał Faktycznie, na dworze padał deszcz, a temperatura była niska. “Tak, to znowu ta ponura jesień, nikt się nie bawi ani nie cieszy” powiedział potworek. Po chwili ujrzał jednak niedźwiadki, które wchodzą do swojej gawry. Powędrował więc za nimi. Ujrzał małe, średnie i te całkiem duże niedźwiedzie, które układały się do snu. Obok gawry stały drzewa, na niektórych liście były już całkowicie żółte, a na innych nie było ich już wcale. Mirek ze smutkiem patrzył na ten obraz nielubianej pory roku. Nieoczekiwanie jednak spotkał liski. Lisiątka bardzo nie chciały kłaść się spać, więc lisia mama tłumaczyła im dlaczego to konieczne. Pani lis opowiadała swoim dzieciom o tym, że gdy opadają już liście, na dworze robi się zimniej, to znak że czas już na odpoczynek. Wtedy dużo zwierząt zasypia w swoich domkach, aby mieć siłę na nadchodzącą wiosnę, a drzewa szykują się do ponownego owocowania. I tak dzięki temu, gdy nastaną ciepłe dni, wszyscy mają ochotę na zabawę. Słysząc to, Mirek zrozumiał dlaczego jesień jest ważna , zobaczył, że jest to czas odpoczynku dla przyrody.
 
Nastała więc ostatnia już zmiana obrazu. Potworek ujrzał zaspy śniegu, w norach, czy gawrach spały zwierzęta, a w domach potworki piły herbatę z miodem. Cały świat otulony był kołderką i oczekiwał nastania wiosny. 

Mały potworek również był przykryty kołderką i śnił teraz o kolejnych przygodach. Na jego ustach był uśmiech, a w pokoju słychać było nadal ciche pochrapywanie.

poniedziałek, 4 listopada 2019

W starym lesie nadszedł wreszcie ten dzień gdy małe, niedawno urodzone potworki opuszczały drzewo narodzin. Oznaczało to, że od dzisiaj stają się one bardziej samodzielne i będą mogły uczestniczyć we wszystkich codziennych i niecodziennych historiach z życia mieszkańców lasu. Aby jednak to się stało małe potworki muszą przejść specjalne testy, które sprawdzają gotowość do samodzielnego życia.
W drzewie narodzin od samego rana panowało wielkie poruszenie. Każdy z potworków, które dzisiaj miały opuścić to miejsce, przygotowywał się do testów, które miały nastąpić dzisiejszego popołudnia. Wśród oczekujących znajdowała się Mania i Kalina. Dziewczynki były od początku dobrymi koleżankami. Spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Mania była starsza od Kaliny o pięć minut. Obie urodziły się, jak każdy potworek w drzewie narodzin starego lasu i spędziły tam 5 lat. Poświęciły więc dużo czasu na wspólne rozmowy czy zabawy. Znały swoje mocne i słabe strony. Mania i Kalina tego dnia miały przekonać się jak silna jest ich przyjaźń i czy przetrwa najtrudniejsze doświadczenia. Do tego czasu brakowało jednak kilka godzin. 
Dziewczyny przygotowywały się starannie do wydarzeń, które miały mieć miejsce już za parę chwil. Potworki te małe i te całkiem duże pojawiły się na srebrzystej polanie. Małe dzieci ustawiły się w pierwszym rzędzie. Rządek ten przypominał trochę krzywy płotek od domu, bo małe potworki różniły się wzrostem. Różnice te wynikały z tego jak dobrze się odżywiali, a także z tego jak wiele wykonywały specjalnych ćwiczeń. Najwyżsi jedli dużo kory z brzozy i codziennie rano wykonywali serię podskoków i fikołków, które wzmacniały ich mięśnie. 
Mania i Kalina były jednymi z najwyższym maluchów. Obie starannie przygotowywały się do zawodów. Gdy nastał dzień weryfikacji umiejętności bardzo chciały wypaść jak najlepiej. 
Pierwszą z konkurencji było wspinanie się na drzewo. Każdy z maluchów musiał jak najszybciej pojawić się  na samym szczycie. Cel był bardzo wysoko, ale żaden z uczestników nie zamierzał się poddać. Minuty mijały a potworki przesuwały się coraz wyżej i wyżej. NIe każdy jednak radził sobie dobrze. Niektóre słabsze dzieci zostawały całkiem w tyle, były też takie które radziły sobie niczym ninja. Na czele stawki stanęli Mania , Kalina i Radek. W głowie dziewczynek zajaśniał plan, aby pozbyć się przeciwnika. Uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo. Mania mrugnęła lewym okiem i zabrała się do pracy. Potworki zaczęły wspinać się coraz szybciej, a drzewo stawało się coraz węższe, przybliżyły się więc do siebie znacznie. Zaczął się moment największej rywalizacji, dziewczyny przeszły do  wdrażania swojego okrutnego planu. Kalina wyjęła z torby sok z brzozy, jednak nie zamierzała go pić. To nie tak, że zgłodniała podczas zawodów. Napój ten miał posłużyć jej do całkiem innego celu. Wspięła się więc teraz wyżej niż pozostali, odkręciła zakrętkę z butelki i rozlała ciecz na drzewo. Sok rozpłynął się po gałęziach i zalał całą lewą stronę. W tym momencie Kalina i Mania przeskoczyły na prawo, aby uniknąć zagrożenia. A Radek, ach tak, Radek przykleił się na dłuższą chwilę co uniemożliwiło mu szybkiego dotarcia na górę. Konkurencję wygrała Kalina. A obie dziewczyny przybiły sobie piątki za to, że ich plan tak świetnie się powiódł.
W następnych konkurencjach plan potworków się powtarzał. Każdorazowo dziewczyny robiły wszystko by wygrać i tak też się działo. Wszystko byłoby świetnie gdyby nie to, że w ostatniej konkurencji rywalizację podjęły już tylko dwie osoby - Kalina i Mania. Dziewczyny dotychczas współpracujące ze sobą, teraz nastawione były na zwycięstwo. 
Ostatnią z konkurencji był bieg przez przeszkody, które znajdowały się od siebie w równych odstępach. Różniły się one poziomem trudności. Kalina i Mania ruszyły, gdy tylko najstarszy z rodu potworków uderzył w gong. Dziewczyny prześcigiwały się, na twarzach malowało im się zawzięcie i nieustępliwość. Potworki, które wcześniej razem stawały przeciwko innym, teraz stanęły przeciwko sobie. Mania, biegnąca za Kaliną, niewiele myśląc, rzuciła w przyjaciółkę szyszką. Kalina potknęła się i upadła na ziemię. To był odpowiedni moment aby przyspieszyć kroku i oddalić się nieco. 
Mania była już blisko mety, ale coś nie pozwoliło jej do niej dobiec. Ona również otrzymała strzał od koleżanki szyszką. Dziewczyny leżały więc obie na ziemi nie mogąc się ruszyć. Po chwili zbliżyły się do siebie. Popatrzyły na siebie z uśmiechem. “Przepraszam” wyszeptały równocześnie. Do mety dobiegły razem, a ten dzień przeszedł do historii jako pierwszy dzień ich przyjaźni.

Sen

       Pewnego słonecznego poranka, w Starym Lesie odbywały przygotowania do imprezy urodzinowej Moni. Wszystkie potworki pracowały więc bar...