niedziela, 4 sierpnia 2019

Potworki obchodzą swoje święta. Jedno z nich to święto malinowych duszków. Malinowe duszki pojawiają się raz do roku na niebie w starym lesie. Są one  widoczne jednak tylko z zielonego pagórka. Zielony pagórek to takie duże wzniesienie, które znajduje się na środku starego lasu. Podobno powstało dzięki zwierzętom, które nazywają się ryjkami. Ryjki zamieszkiwały las jeszcze przed pojawieniem się potworków. Żywiły się drobnymi roślinami, pędami, korzeniami i małymi zwierzątkami. Kopały w ziemi, a właściwie ryły w niej pyszczkami w poszukiwaniu jedzenia. Ryjki mają jednak słabą pamięć, więc przekopywały jedno miejsce kilka razy. I tak oto w lesie powstały wzniesienia, a największe z nich to zielony pagórek.
 Każdego trzeciego dnia, szóstego miesiąca w roku potworki spotykają się na pagórku i oglądają duszki. Duszki mają magiczne moce, a ich obecność zawsze przynosi coś niespodziewanego. Przynoszą prezenty prawie jak święty Mikołaj. Te prezenty mają jednak szczególną wartość. Nie są to zabawki, czy jedzenie, a umiejętności bądź cechy charakteru. Duszki patrzą więc na to, co potworki mają w serduszkach. 
Do święta malinowych duszków zostały tylko dwa dni. Każdy potworek próbował się do niego jak najlepiej przygotować. Potworek Krzysiu, bardzo chciał uzyskać jakiś dar od duszków. Postanowił, że zrobi wszystko, żeby wyróżniać się na tle innych potworków. Krzysiu sprzątał swoje małe drzewko przez kilka godzin. Po upływie tego czasu każdy kąt lśnił czystością. Chciał również tak jak większość potworków upiec malinowe ciasto. Podróż po maliny była jednak niebezpieczna, gdyż rosły one hen wysoko nad przepaścią. Krzyś chciał jednak zaryzykować, bo od wielu lat widywał malinowe duszki, ale jeszcze nigdy nie otrzymał od nich prezentu. Poszedł więc po pomoc do Artusia. Artuś zgodził się uczestniczyć w wyprawie po maliny następnego dnia. Uradowany potworek wrócił do domu.
 Krzyś liczył, że duszki docenią jego starania, jednak gdy wrócił do swojego mieszkania zasmucił się ogromnie.  Cały jego wysiłek poszedł na marne. Zastał w domu okropny bałagan. Na ziemi było porozrzucane jedzenie, sterty tkanin leżały na krzesłach. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. „Kto to zrobił”- krzyknął Krzysiu. Wszyscy mieszkańcy drzewa byli zdziwieni jego zachowaniem. Nie wiedzieli dlaczego się tak złości. „Zniszczyliście moją pracę, jak mogliście. Przez was malinowe duszki nie dadzą mi nic. A tak się starałem..” powiedział  z bólem. „Krzysiu porządek w domu nie jest najważniejszy, duszkom nie zależy na tym. Ważniejsze co masz w sercu”- powiedziała mu ciocia Krysia. Krzysiu obraził się jednak na całą rodzinę. I wyszedł z domu. 
Było już późno, na dworze robiło się ciemno, a potworek błąkał się po lesie.  Gdzieniegdzie słyszał odgłosy zwierząt, ptaków. Echo niosło pohukiwanie sowy. Potworek bał się nieco, więc przyspieszył kroku. Nagle zza krzaków wybiegła wiewiórka, Krzysiu nie widząc w ciemności co to za zwierzę zaczął szybko biec. Biegł  wąską dróżką wysłaną kamieniami. Zdyszany zatrzymał się po kilku minutach przy drzewie. Jego oddech był ciężki, sapał i sapał. Krzysiu bał się już wtedy bardzo i chciał wrócić do domu. 
Ale co to… przecież to pole malinowe. Okazało się, że tuż przy stopach Krzysia była przepaść, a nad nią  rosły krzewy malinowe. Potworek wiedział, że musi je zerwać. Rozłożył więc gałązkę nad przepaścią, potem kolejną i kolejną. Zbudował solidny most, po którym mógł przesunąć się bliżej krzewów. „Skąd wezmę linę?” myślał. Krzysiu spojrzał do plecaka. Na jego dnie znajdowała się lina pozostawiona przez Artusia. „Obwiążę się nią, a potem zejdę na dół” Jak pomyślał, tak też zrobił.
 Krzysiu czuł jak jego ręce i nóżki się trzęsą. Schylił się delikatnie w stronę malin. Wyciągnął ręce jeszcze troszkę. Jego zdobycz była już blisko. Zerwał maliny szybkim ruchem. Jednak jego nóżki zachwiały się i prawie by spadł gdyby nie pojawił się nagle Artuś. Złapał on Krzysia za rękę i przyciągnął do siebie. „Krzysiu dlaczego sam zbierasz maliny i to w dodatku gdy jest tak ciemno?” zapytał. Krzysiu spojrzał gniewnym wzrokiem na Artusia „Bo ja sobie sam ze wszystkim potrafię poradzić. Wcale nie musiałeś mi pomagać” odpowiedział mu Krzyś i szybkim krokiem się oddalił. Po kilkunastu minutach marszu Krzyś dotarł do domu, odłożył maliny na stole, a sam położył się spać.  Tej nocy śniły mu się malinowe duszki. Wyobrażał sobie jak pojawiają się na niebie, chwalą go przed wszystkimi i dają prezenty. Widział też jak wręcza im malinowe ciasto, które upiecze następnego dnia. Śnił o podziwie przyjaciół, o tym jak wszyscy będą mu zazdrościć. Krzysiu spał bardzo długo i uśmiechał się lekko przez sen.
 Rankiem gdy zaświeciło już słońce wszystkie potworki krzątały się po mieszkanku. Piekły malinowe ciasta, sprzątały dom. Dziewczyny przymierzały najładniejsze stroje. Każdy wiedział, że tej nocy wydarzy się coś wyjątkowego. Wszyscy oprócz Krzysia byli już na nogach. Potworek obudził się dopiero po południu, postanowił że od razu upiecze ciasto. Jednak gdy zszedł do kuchni zdziwił się okropnie. Jego maliny wyglądały na zepsute. Były bardzo pomarszczone i miały białe plamki. „Co teraz robić?” pomyślał Krzysiu. Potworek nie mógł odpuścić , przecież duszki pojawiają się tylko raz do roku. Postanowił, że weźmie trochę malin od innych potworków „Przecież nikt tego nie zauważy” powiedział do siebie.   Krzysiu upiekł pyszne ciasto malinowe. Z radością schował je do szafki i poszedł do swojego pokoju. W tym momencie do kuchni weszła Zosia i zobaczyła, że w jej koszyczku brakuje malin. Wiedziała, że przez to jej ciasto będzie niepełne. Nie wiedziała kto mógł ukraść owoce. Zasmuciła się nieco, jedna nic nie mogło jej zepsuć tego święta.
 Powoli dzień zbliżał się do końca. Na niebie pojawił się Księżyc i gwiazdy. Potworki zapaliły małe lampki i powędrowały na pagórek. Każdy wyglądał odświętnie i nad wyraz czysto. Potworki przeczesały wcześniej swoje futerka. Małe potworki stały z przodu zaciekawione. One po raz pierwszy miały ujrzeć malinowe duszki. Starsi trzymali się raczej z dala. Krzysiu stanął tuż za maluszkami. Trzymał w rękach z dumą swoje malinowe ciasto. Wierzył, że tym razem malinowe duszki będą dla niego hojne. Na niebie błysnęła pierwsza kropka, a za nią kolejne. Pojawił się złoty wóz z pięknymi brylantowymi kołami. Pary duszków wysiadały z niego i tańczyły wokół siebie. Duszki zatrzymały się przy zgromadzonych i serdecznie ich przywitały. Nastąpiła uroczyste odśpiewywanie potworkowych pieśni. Potworki rozmawiały z duszkami o przyszłości, prosiły je o rady. Duszki wiedziały wszystko co wydarzy się niedługo. Po kilku godzinach jeden z nich powiedział „Teraz możecie dać nam swoje ciasta, wybierzemy które z nich jest najlepsze”. Duszki przez kilka minut próbowały każdego z wypieków, gdy nagle jeden z nich powiedział „Choć kradzione podobno nie tuczy, to jednak twe serce zajmuje, ciasto z kradzionych malin bardzo mi nie smakuje.” Spojrzał srogo na Krzysia. Potworek czuł jak na jego policzkach pojawiły się duże rumieńce. Wszystkie potworki patrzyły teraz na Krzysia. „Ukradłeś te maliny Krzysiu?” Potworek czuł się bardzo źle. Przeprosił wszystkich i opowiedział im dlaczego to zrobił.”Krzysiu, gdy czegoś bardzo żałujemy to nie znaczy, że nasza wina się zmniejsza. Jednak warto liczyć na to, że inni nam wybaczą” Potworki jeszcze przez jakiś czas rozmawiały z duszkami. Krzysiu trzymał się z boku. Było mu przykro, że tak postąpił. Nadszedł w końcu moment pożegnania z Duszkami. Dały kilku potworkom prezenty. Renia otrzymała umiejętność smacznego gotowania, a Jasiek celnego strzelania do celu. Krzysiu zaś otrzymał nad wyraz potrzebną cechę. Duszki obdarzyły go sprawiedliwością i umiejętnością dobrego podejmowania decyzji. Szast prast, zabłysnęła kropka, później kolejna. Nadjechał wóz i Duszków już nie było.

2 komentarze:

  1. Świetne historia uwielbiam magiczny świat.Czary,zaklęcia,duchy mogłabym o tym czytać godzinami i nigdy mi się nie nudzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo spodobała mi się ta historia :)

    OdpowiedzUsuń

Sen

       Pewnego słonecznego poranka, w Starym Lesie odbywały przygotowania do imprezy urodzinowej Moni. Wszystkie potworki pracowały więc bar...